Inni mają dużo prostsze spojrzenie – dobry rzut to taki, który wpada.
Koniec tematu 😃
Osobiście jestem gdzieś po środku. Uważam, że młodzi (nie tylko wiekiem) zawodnicy mogą z powodzeniem zmieniać technikę czy wprowadzać delikatne modernizacje. Gdzieś przecież muszą się nauczyć rzucać, odkryć swoją formę i dopiero potem się jej trzymać (czy aby na pewno do końca życia?).
Inna sprawa, to fakt że z wiekiem rośniemy. Zmienia się stosunek długości rąk i nóg do tułowia, a nawet kiedy przestaniemy już rosnąć to możemy podbić poziom siły, mocy, koordynacji i nagle zmienia się mechanika rzutu.
U starszych czy mniej „plastycznych” zawodników ograniczyłbym się do lekkich modernizacji, zamiast całkowicie zmieniać formę rzutu. Wchodzi tu kwestia powtarzalności, łatwości nauki nowych wzorców i zwyczajnie czasu jaki pozostał im do grania. Nie znaczy to oczywiście, że jak masz 40 lat i grasz amatorsko w basket to nie powinieneś pracować nad rzutem.
Sam pamiętam jak 2 lata temu pchałem paskudne kartofle, które wpadały… Pamieć mięśniowa, tysiące takich paskudnych kartofli oddanych i skuteczność była relatywnie niezła. Potem zacząłem zmieniać, kombinować, bardziej świadomie podchodzić do rzutu no i… oczywiście się zjebało.
Przez pewien czas była fatalnie, potem tylko słabo, teraz jest nieźle, a niedługo będzie kozacko.
Kwestia powtórzeń, na które ostatnio brakuje czasu.
Co innego flotery 😀 te mógłbym rzucać całymi dniami