5. Sexy ćwiczenia kontra żmudna praca
Ostatni podpunkt poświęcę na apoteozę prostych liftów, których geneza sięga kilku tysięcy lat.
Jesteśmy zalewani tymi błyszczącymi, seksownymi ćwiczeniami na instagramie. Wielcy fitness celebryci z ogromnym bicem robią jakieś dziwne rzeczy z gumą na czole i głoszą, że od tego im właśnie urósł ten bic.
A ja mam upodobanie w prostych, starych liftach – siady, martwe, wykroki, wyciskania, podciągania... Na pozór proste ruchy bez świecących sprzętów tak średnio prezentują się na insta. Ale jak zacnie prezentują się wyniki na boisku uzyskane dzięki nim!
I czy jest coś piękniejszego niż dobrze wykonany zarzut na dużym ciężarze albo podniesiony ogromny ciężar w martwym?
W ten podpunkt wpisuje się też zbyt częste zmienianie ćwiczeń i robienie wszystkiego co tylko wpadnie Ci w oko.
I nie zrozum mnie źle – testuj cokolwiek zechcesz. To też jest niezła frajda. Chciałbym jednak, żebyś pamiętał o dwóch rzeczach podczas tego testowania.
Po pierwsze, nie podążaj ślepo za internetowymi guru, tylko testuj i wyciągaj swoje wnioski. Sprawdź jak to na Ciebie zadziałało, co jak i po co czułeś, jak to możesz wykorzystać.
Po drugie, w momencie kiedy bawisz się nowymi rzeczami nie robisz starych, sprawdzonych rzeczy. Zużywasz swój czas oraz energię / treningowy zasób, który możesz przeznaczyć na robienie formy. Spoko opcją jest wrzucić sobie raz na jakiś czas w luźniejszy dzień okienko na testowanie pojedynczych ćwiczeń. Z drugiej strony, nie wiesz wtedy jak zachowa się Twoje ciało poddane danemu bodźcowi przez dłuższy czas lub większą objętość.
Twoje zadanie to znaleźć złoty środek.