Czołem Familia! Dzisiaj pogadamy sobię o sporcie w roli antydepresantów. Nawet jeśli z depresją nie masz nic wspólnego, warto zostać do końca.
Statystyki mówią jasno – jest lipton

Czołem Familia! Dzisiaj pogadamy sobię o sporcie w roli antydepresantów. Nawet jeśli z depresją nie masz nic wspólnego, warto zostać do końca.
Depresja to w wielkim skrócie grupa zaburzeń nastroju, a dokładniej przewlekłe obniżenie go.
Objawia się między innymi: smutkiem, przygnębieniem, niską samooceną, małą wiarą w siebie, poczuciem winy, pesymizmem, u części pacjentów myślami samobójczymi, anhedonią, czyli niezdolnością do przeżywania przyjemności, spowolnieniem psychoruchowym, zaburzeniem rytmu dobowego (bezsennością lub nadmierną sennością) lub zmniejszeniem apetytu (a czasem jego wzmożeniem). Jak widzicie – grubo.
Oczywiście każdy z nas może mieć jeden z tych objawów raz na jakiś czas i nie mieć zaburzeń nastroju. Nie mylmy chwilowego spadku humoru z depresją.
Kluczem tutaj będzie długość trwania takiego stanu rzeczy. Jeśli podejrzewasz u siebie depresję, warto gibnąć się do psychologa lub psychiatry i ogarnać temat profesjonalnie. Jak zapytasz o to wujka Google, to wyjdzie, że masz raka – standard.
Istnieje kilka podziałów depresji, co więcej ich klasyfikacja różni się trochę w Stanach i w Europie. To jest średnio potrzebne dzisiaj. Ważne natomiast, że jeśli depresja trwa dłuższy czas, to znaczaco wpływa na naszą gospodarkę hormonalną, co powoduje wcześniej wymienioną litanię ze zmęczeniem i zaburzeniami snu na czele. Żeby temu przeciwdziałać przepisywane są różne środki. I teraz uwaga! Okazuje się, że uprawiając sport jesteś w stanie równie dobrze naprawić chemię swojej mózgownicy.
Zacznijmy od początku. W badaniu przeprowadzonym na University of Durham, brygada 156 wolontariuszy z depresją po 50., została podzielona na 3 pogrupy. Pierwsza dostawała tylko leki. Druga leki i sport. Trzecia tylko sport.
Po kilku pierwszych miesiącach terapii, u wszystkich trzech grup potwierdzono skuteczność terapii i znaczący spadek lub całkowity zanik symptomów depresji. Wraz z końcem tej fazy zostały odstawione leki. Mamy mały sukces, bo sport miał takie same wyniki jak antydepresanty. Ale to nie wszystko!
Teraz wjeżdża najlepsze – po 10 miesiącach grupa która wykonywała tylko ćwiczenia miała naniższy wskaźnik nawrotów. Przypisuje się to właśnie aktywnowści fizycznej, która w naturalny sposób przywróciła poprawną chemię mózgu. Z drugiej strony, sztuczna ingerencja środkami, która potem została zawieszona, skutkowała znacznie poważniejszymi konsekwencjami oraz częstszym i silniejszym nawrotem.
Co więcej, wykazano korelację pomiędzy częstotliwoscią aktywności fizycznej, a ilością oraz intensywnością nawrotów depresji nawet w grupie “sportowej”. Oznacza to, że jak ktoś trenował trzy razy w tygodniu, to miał statystycznie większą szanse powodzenia kuracji niż ten, który trenował dwa.
Badanie to zostało powtórzone jeszcze dwukrotnie na Uniwersytecie of Ilinois i wydziale medycznym w California-Berkeley School. Rezultaty były takie same.
Która dyscyplina będzie najlepsza? Ta, którą wykonujesz z zajawką!
Taniec, szczególnie jego freestylowe odmiany w których masz trochę więcej wolności wyrażania się jest super przykładem.
Sporty drużynowe budują team spirit, dają poczucie przynależności do grupy i wspólny cel. Coś pięknego!
Sztuki walki mają surowo określone zasady, propagują szacunek do przeciwnika i siebie samego oraz ukierunkowują sportową agresje. Co więcej są kontrolowane przez mistrza, wykonywane w specjalnych pomieszczeniach i często towarzyszą im rytuały.
Również ćwiczenia aerobowe jak bieganie, nording walking czy jazda na rowerze mają swoje plusy.
Najważniejsze o czym powinineś pamiętać, to REGULARNOŚĆ. Lepiej uprawiać sport 3 razy w tygodniu po 30 minut niż iśc raz na jakiś czas na zajęcia HIIT i zajechać się do upadku. Abstrachując od skuteczności treningowej, regularność jest kluczowa jeśli chodzi o zdrową gospodarkę hormonalną i lepsze samopoczucie.
Mordki, nie zawsze było tak, że latałem uchachany z zajawką do sportu i życia jak dzisiaj. Był czas kiedy wszystko się posypało – byłem bez pracy, kasy i dziewczyny, za to z konkretną depresją tułając się po różnych zakątkach Polski szukając swego miejsca i życiowej misji.
Nie wspominam tego okresu zbyt kolorowo. Raczej szaro-buro, może ze względu na pogodę jaka wtedy panowała. Pamiętam za to, że ogarnął mnie ogromny marazm, nie miałem ochoty wstawać z łóżka, nic robić, straciłem nadzieję i jakiekolwie pragnienie robienia rzeczy.
Prawdziwy weltschmerz.
Po kilku dniach takiego totalnego doła, poprzedzonego kilkoma miesiącami mniejszego doła, wyszedłem salę, porzucać do kosza – tak o, po prostu. Wcześniej coś tam sobie grałem, ale nigdy się tym nie interesowałem zbyt mocno. I to był dzień, który zmienił sporo w moim życiu.
Wkręciłem się. Dźwięk wpadającej piłki do siatki był czymś co bardzo chciałem słyszeć. Była to jedyna rzecz jaka mnie w tym momencie interesowała. W tamtym czasie (to chyba były jakieś ferie zimowe) siedziałem na sali po 6-10 godzin. Tylko ja, piłka, kosz i ten dźwięk siatki przy czyściochu.
Z perspektywy czasu jestem niesamowicie wdzięczny rodzicom, że po prostu przechowali mnie w tym paskudnym okresie w domu i nie musiałem przejmować się niczym oprócz odzyskiwania zajawki do życia.
Jak widzicie, dzisiaj jaram się wszystkim co robię, a robie sporo 😀 Gdybym miał tylko więcej czasu, to robiłbym jeszcze więcej. Mogę śmiało powiedzieć, że koszykówka w pewien sposób uratowała moje życie.
Jeśli masz jakiś problem, ciężko Ci z tym czy tamtym, albo chcesz po prostu pogadać – zostaw mi wiadomość i odezwę się do Ciebie jak tylko będę miał chwilkę 🙂