Warto jeszcze wspomnieć, że w większości wypadków trening plyometryczny daje szybciej przyrosty (mierzone np. w cm wyskoku) niż trening siłowy, czyli targanie siadów, martwych i hip thrustów, jednakże efekty te utrzymują się krócej.
Jak to działa?
Trenując wyskok w ten sposób, przyzwyczajamy nasze ciało i umysł do tego specyficznego rodzaju aktywności. Poprawiamy naszą technikę, ale również uczymy układ nerwowy wyzwalać duże ilości energii w jednej chwili.
Z własnego doświadczenia podpowiem, że warto wyobrażać sobie że wkłada się w każdy skok całą energię. Nawet jeśli z boku wygląda to początkowo wolno, to myśląc o szybkim, dynamicznym wybiciu tworzymy odpowiednie połączenia w mózgu, dzięki którym następny trening będzie jeszcze lepszy.
W przypadku nietrenowania przez kilka tygodni, możemy mieć spore spadki, między innymi dlatego, że połączenia w układzie nerwowym zacierają się.
Dobra wszystko fajnie. A jakie są minusy?
Skutkiem ubocznym intensywnego treningu plyometrycznego jest obciążenie układu nerwowego na następne kilka dni. Zdarza się, że czujemy wtedy spadek energii, znużenie, delikatne zmęczenie. Jeśli tak macie, to bez obaw – niebawem przejdzie.
Złota zasada plyometryki
Biorąc to wszystko pod uwagę, ważnym jest jeszcze żeby trening plyometryczny kończyć w momencie, kiedy Wasze osiągi zaczynają spadać. Biegniesz dziewiąty sprint i czujesz, że nie masz już mocy? Skaczesz piętnasty raz i widzisz, że lecisz niżej niż byłeś poprzednio? To znak, żeby się spakować i wracać do domu odpocząć.
“Nie trenuj do odciny. Kończ w momencie, kiedy zaczynasz skakać niżej”
Zrobiłeś dobry trening, trzeba wiedzieć kiedy go skończyć. Dlaczego to takie ważne? Znowu chodzi o układ nerwowy – za nic nie chcemy go przyzwyczajać do skoków czy sprintów niższego kalibru. Niech nasz kochany przyjaciel zapamięta jak skacze się na pełnej mocy i ten obraz towarzyszy mu do następnego treningu.